Nie tak to wszystko miało wyglądać a wyszło jak wyszło. Liczymy, że wszystko wróci do normy.

Transport do na Ukrainę ruszył w piątek. Auto jak zwykle pełne darów i dobra. Tym razem, na wypożyczonym samochodzie mieliśmy ponad dwie tony paczek żywnościowych (300 sztuk), dwieście materacy dla wojska, mnóstwo jedzenia dla wojska i sporo innych rzeczy. Jak zawsze auto zapakowane po dach. 1/4 samochodu została udostępniona Fundacji „Magia Karpat”, która miała pomoc dla żołnierzy walczących w Donbasie i tam też miała dotrzeć cała nasza pomoc humanitarna oraz materace, które zorganizowaliśmy razem z fundacją „Otwarty Dialog”. Dla Charkowa miało zostać 100 materacy, jedzenie dla wojska i mieliśmy zamówione ponad trzy tony jedzenia w lokalnym supermarkecie.

Tyle już było transportów, każdy z nich przebiegł zgodnie z planem ale... nie ten.

Milionowe Dnipro położone 200 km od naszej destynacji w Donbasie i 200 km od Charkowa, stało się początkiem wszystkich naszych i moich kłopotów, które jeszcze do dnia dzisiejszego nie znalazły rozwiązania.

Auto rozsypało się w ciągu pięciu minut – dwa wtryski, za chwilę pompa wtryskowa a po 5 minutach zostaliśmy bez hamulców – na środku drogi – 1000 km od Polski.

Szybkie telefony, kilka godzin oczekiwania, laweta za pieniądze chyba wyższe niż w Polsce i diagnoza...auto musi zostać minimum do wtorku na warsztacie bo dopiero wtedy dotrze zamówiona część. Dramat!! Z Donbasu musimy zrezygnować – nikt nie będzie się na linii frontu martwił jak nas odwieźć do Dnipro. Materace dla wojska pojechały z żołnierzami a my zostaliśmy z zepsutym autem, 290 paczkami (10 pojechało do Donbasu), ponad 200 km od Charkowa.

Wystarczył jeden telefon i wojsko zorganizował o dla nas samochód – chcieli przyjechać JUŻ ale my już mieliśmy w głowie nocleg i odpoczynek po całym dniu nerwów.

O 7:30 już czekał na nas wojskowy bus do którego przepakowaliśmy całą naszą pomoc.

Po trzech godzinach jazdy, dotarliśmy do znanego nam Charkowa.

Wypakować, napić się kawy i do pracy.

W dwa samochody osobowe (niestety brak naszego auta bardzo krzyżował plany logistyczne) zapakowaliśmy ponad 150 paczek i ruszyliśmy do wsi Czerkaska Łozowa, położonej na północ od Charkowa. Wieś jest pod codziennym ostrzałem, mieszkają w niej wyłącznie osoby starsze, które od tygodni funkcjonują bez pomocy, bez prądu i gazu.

W centrum wsi, w ciągu niecałej godziny rozdaliśmy 150 paczek a także dowieźliśmy do ludzi, którzy nie mogli sami dotrzeć po pomoc. Mnóstwo emocji, łzy wzruszenia i podziękowania a my cały czas w stresie – w każdej chwili może rozpocząć się ostrzał.

Po powrocie do miasta, znowu w dwa samochody jedziemy do supermarketu, gdzie czeka na nas 350 paczek. Paczki ukraińskie bardzo obfite, bogatsze niż nasze, 9 kg dobra każda.

Wszystko już gotowe, tylko przyłożyć kartę, zostawić gospodarce ukraińskiej ponad 20.000 zł i w kilka kursów dowieźć je do naszego magazynu. Przepakować, posortować i w końcu chwilę odpocząć. Miejscowi zaskoczeni brakiem ostrzału miasta, sugerują, że przyjechał ich „talizman” z Polski, bo jak jestem to zawsze ostrzał jest niewielki albo jest cisza. Ten dzień był wyjątkowy – bez jednego wystrzału – a to po prostu „orki” świętowały tzw „spas miodowy”.

Na drugi dzień nadrobili – to co oszczędzili w niedzielę, wystrzelili z nawiązką w poniedziałek – na Charków o okolice.

Poniedziałek rano faktycznie przywitał nas eksplozjami. Auta zapakowane po dach a my czekamy na zgodę od wojska by ruszyć do położonego 6km od rosyjskich pozycji Złoczowa. Ciągły ostrzał okolicy nie pozwala nam wyruszyć. Telefon, krótka informacja, że jest cisza...ruszamy. Też w ciszy.

Kamizelki kuloodporne, stazy pod ręką i nerwy.

W Złoczowie zajechaliśmy pod centrum – w sekundzie zeszli się ludzie – musimy działać szybko bo w każdej chwili może się znowu zacząć a do rozdania prawie 200 paczek. Po 10 minut pierwsza eksplozja, jeszcze daleko, po chwili druga bliżej...zwijamy się jak w ukropie, auta nadal pełne a ludzi dookoła ponad setka. Nagle huk ogromny...spadło jakieś dwieście metrów od nas. Przerażenie w oczach, paczki wręcz wyrzucamy z auta. Nawet nie wiem komu rozdawałem, nawet nie wiem co mówili, nie mam żadnych obrazów poza pamięcią tego przerażającego huku. Strach pomyśleć gdyby udało im się trafić w plac gdzie była ponad setka osób.

Przypadek, że zaczęli strzelać? Nie.

Po rozdaniu paczek, szybka ewakuacja. Kilka kilometrów za wsią, pośród pól gdzie nie było dookoł nic, w pobliżu dwóch naszych samochodów nastąpiły dwie potężne eksplozje. To nie był przypadek. Są tacy, którzy za informację, że już wyjechali z miasta dostali trochę krwawych rubli. Nie trudno wyliczyć czas, prędkość i posłać ku przestrodze dwie salwy by przestraszyć.

Udało im się, w jednej chwili jechaliśmy 150 km/h ale to tylko chwilowy strach.

Wróciliśmy do Charkowa, mieliśmy znowu jechać ale wojsko nie pozwala – walą jak wściekli. Ostrzelali ponownie Złoczów w którym byliśmy, ostrzelali Czerkaską Łozową, ostrzelali kolejne wsie. Dziś już nie pojedziemy a zostały jeszcze paczki.

Do naszych wolontariuszy mamy 200% zaufania i pisząc to wiem, że większość paczek już dotarła. Cześć paczek wzięli też wojskowi by zawieźć je tam gdzie nikt nie dociera.

Po południu autobusem ruszamy do Dnipro bo przecież rano ma być gotowe nasze auto. Niestety. Część nie dotarła i jej nie będzie. Wszystkie przekleństwa świata...kolejna noc w Dnipro.

W środę część dotarła, silnik pracuje, hamulce działają tylko wtryski nie są zrobione bo ich nie ma a i koszt ogromny. Ruszamy na dwóch, prędkość którą możemy rozwinąć to około 90km/h

Jest dobrze.

100 km za Dniprem niestety znowu katastrofa. Prędkość spadła do 40-50 km/h a pod górę do 10km/h i tak ruszyliśmy w ponad 1300 km podróż do Polski. Zamiast 16 godzin jechaliśmy 36 godzin a tak tylko dlatego, że ostatnie 400 km już na terenie PL, pokonaliśmy na lawecie.

Transport miał zakończyć się 15 sierpnia o świcie a zakończył się o 4:00 dnia 19 sierpnia...

Następny wyjazd?

TYLKO własnym samochodem!!!

Zbieramy. Teraz nie na kaszę bo na to pieniądze chwilowo mamy. Musimy mieć auto by pomagać.

Nie. To nie jest auto dla mnie, auto zostanie przekazane Fundacji „Dar od Serca”, która bardzo aktywnie mnie wspiera a auto, które wierzę, że kupimy ze zbiórki, będzie przez kolejne lata po zakończeniu wojny, wozić dobro i pomagać ludziom.

Wesprzyjcie nas proszę

https://zrzutka.pl/4hda99

Galeria zdjęć

wstecz